Artykuły branżowe

Ekonomia Pustych Łóżek
13/022013

Autor: Marek Wesołowski

Ekonomia Pustych Łóżek


Autor: Marek Wesołowski

Data publikacji: 2013-02-13

Szpitale zadłużają się. Dlaczego? Bo nie są zyskowne. A dlaczego nie są zyskowne? Bo NFZ za mało płaci i źle wycenił świadczenia. Koniec wywodu, wszyscy zadowoleni i z satysfakcją można szeroko rozłożyć ręce: „Nic się nie da zrobić. Nie da się poprawić efektywności”.

Spróbujmy jednak przyjrzeć się bliżej. Okazuje się, że dla sporej części specjalności koszty leczenia pacjentów są niższe niż przychody. To dlaczego oddziały wykazują stratę?

Weźmy chirurgię. Przeciętnie na pojedynczym pacjencie zarabia się! Oznacza to, że przychód jest wyższy od kosztu leczenia. W zależności od leczonych przypadków, ten zysk waha się między 100 a 500 zł za średniego pacjenta. Dla oddziału leczącego 2000 pacjentów rocznie daje to zysk w wysokości 200 tys. – 1mln zł rocznie.

Jeśli jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Problemem są puste łóżka i nadwykonania. Mówiąc o pustych łóżkach stosujemy pewien skrót myślowy. Z łóżkami wiążą się etaty lekarskie, pielęgniarskie, administracyjne, wiąże się konieczność utrzymania, ogrzania, oświetlenia, remontu sal, w których te łóżka stoją itp.

Średni przychód na jednego pacjenta na chirurgii to ok. 3300 zł. Oczywiście w klinice chirurgii będzie wyższy, ze względu na złożoność i koszt leczenia, niż w szpitalu powiatowym. Średni koszt wynosi ok. 3000 zł i również jest różny dla różnych szpitali. Wynika z tego, że każdy przypadek nadwykonania (koszt ok. 3000 zł) „zjada” zysk wypracowany przez ok. 10-15 pacjentów), a nadwykonania w wysokości 10% zjadają cały zysk oddziału.

Jeśli jednak pilnujemy kontraktu i mamy niewielkie nadwykonania, czy możemy liczyć na zysk? Teoretycznie tak. W praktyce jednak nie. Dlaczego? Ponieważ zazwyczaj nasze zasoby są większe, niż potrzeby związane z realizacją kontraktu z NFZ. Mamy więcej lekarzy, pielęgniarek, salowych, więcej służb administracyjnych, więcej łóżek, sal operacyjnych, więcej wszystkiego. A każdy z tych nadmiarów niesie za sobą dodatkowe koszty. Oczywiście wolne zasoby mają swoje uzasadnienie. Szpital to nie taśma montażowa, a liczba i rodzaj pacjentów zmienia się w czasie i musimy być gotowi na ich przyjęcie. Ta gotowość ma jednak swoje ekonomiczne granice.

Średnie obłożenie na chirurgii w Polsce to 63%. Czy utrzymywanie 37% pustych łóżek na chirurgii to zasadna przezorność czy marnotrawstwo? Prawda leży jak zawsze pośrodku. Około połowy tych pustych łóżek powinno pozostać wolnych, pozostała część to marnotrawstwo. Średni koszt dzienny pustego łóżka na chirurgii to ok. 250 zł. Rocznie jedno „puste łóżko” kosztuje: 365 dni * 230 zł = ~84 000 zł!!!!

Szpital, kalkulując koszty funkcjonowania, wlicza koszty pustych łóżek do kosztów oddziału, na którym one stoją. Pytanie, czy tak powinno być i ile wynosi taki koszt? Dla oddziału o 30 łóżkach, przy obłożeniu 70%, mamy 9 łóżek wolnych. To daje koszt roczny 9 x 84 tys. = 765 tys. zł. Przy zysku z leczenia na poziomie 600 tys. zł, nawet jeśli oddział nie miał nadwykonań, to i tak poniesie stratę. Sytuacja typu „jak nie pałą go, to kijem”: dodatkowi pacjenci zmniejszą koszt pustych łóżek, ale pojawi się koszt nadwykonań. I tak źle, i tak niedobrze.

Realnie, do realizacji kontraktu z NFZ, oddział nie potrzebuje 30 łóżek. Przy 80-85% obłożeniu wystarczy 25 łóżek. Będzie miał wtedy średnio 4 łóżka w zapasie (16%).

W takim wypadku koszt pustych łóżek zmniejszy się o połowę! Przy zysku z leczenia 500 – 600 tys. zł wszystko zaczyna się „dopinać”. Z wypracowanego zysku będą pieniądze na pokrycie kosztów pustych łóżek i jeszcze trochę zostanie na rozwój i pokrycie nadwykonań. Dodatkową nagrodą będzie to, że nadwykonań będzie znacznie mniej, bo mieliśmy mniej łóżek.

Problem nadmiernych zasobów (nasze puste i niepotrzebne łóżka, personel, sale, itp.) nie powinien być problemem ordynatora kierującego oddziałem. Nie używa ich, a co więcej, nawet jakby chciał, to zarząd szpitala zabroni mu, bo będzie to oznaczało, że „robi” nadwykonania i zadłuża szpital. Dlatego ordynator powinien określić, jakie zasoby są mu niezbędne do pracy, a resztę oddać do dyspozycji zarządu szpitala.

Nagle okaże się, że prawa ekonomii zaczynają działać także w szpitalu! Oddział stanie się rentowny, a personel będzie rozumiał i realizował cele medyczne i ekonomiczne licząc na nagrodę za wynik. Brak zagospodarowania niewykorzystanych zasobów to problem zarządu szpitala. Doliczanie kosztu tych zasobów do poszczególnych oddziałów jest zamiataniem problemu pod dywan.

No dobrze, a co począć z częścią „obetatowanych” łóżek, które tak łatwo wyłączyliśmy z kosztów oddziału. Oddział do realizacji swoich zadań nie potrzebował tych łóżek, ani przypisanego do nich personelu, ale te łóżka i ten personel nadal tam są! Na papierze było łatwo, ciach i już! Gorzej w realnym życiu.

Rzeczywistość medyczna zmienia się. Te wieloletnie trendy nie mogą zostać niezauważone przez zarządy szpitali. Trwanie w dotychczasowej strukturze nie ma sensu. Szpital jest jednostką usługową. Ma odpowiadać na potrzeby klientów. Zarząd szpitala musi sobie postawić pytanie: jak zagospodarować wolne zasoby? Jak dopasować je do potrzeb pacjentów? W skali większego szpitala to często blisko 100 łóżek, które stoją puste. Co z pracowniami pracującymi na pół gwizdka, itp.?

Czy jesteśmy przygotowani na te niełatwe zmiany? Czy potrafimy podjąć reorganizację oddziałów i całego szpitala? Ekonomia wymusi to, bez względu na nasze chęci. W tym wypadku ekonomia zadziała na korzyść pacjentów, czyli nas wszystkich. Dlatego trzymam kciuki, żeby stało się to jak najszybciej.

Oceń artykuł:
Dziękujemy za ocenę

Komentarze

Pozostałe wpisy
300
Liczba przeanalizowanych szpitali
20,638,674
Liczba przeanalizowanych hospitalizacji
87,941,369
Liczba przeanalizowanych wizyt
74.3 mld zł
Kwota przeanalizowanych rozliczeń z NFZ