Artykuły branżowe

Czy w sieć szpitali wychwycimy mapę potrzeb zdrowotnych?
17/052017

Autor: Marek Wesołowski

Zadaniem Sieci szpitali jest podstawowe zabezpieczanie potrzeb zdrowotnych mieszkańców. Tak  jest  to odnotowane na stronach Ministerstwa Zdrowia, w ustawie i wielu towarzyszących jej  przepisach. Potrzeby zdrowotne przeanalizowano i zaprezentowano w dokumentach Map Potrzeb Zdrowotnych liczących zylion stron. Wszystko dla chętnych dostępne na stronach MZ. W  zasadzie powinniśmy się czuć dopieszczeni i zaopiekowani. Nasze potrzeby zostały szczegółowo opisane, a odpowiednio zaplanowana i finansowana sieć szpitali zrealizuje je bez pudła. Ale,  czy  rzeczywiście nasze zdrowie jest zabezpieczone.

Po analizie Map Potrzeb Zdrowotnych okazało się, że to nie są mapy, i co ciekawsze, wcale nie opisują naszych potrzeb. Zamiast tego opisują, co i jak wykonują szpitale. Potrzeby mieszkańców zbyte są krótkimi uwagami o kolejkach oczekujących i prognozami populacyjnymi. Sieć szpitali natomiast zaplanowano tak, żeby wszystko było prawie tak jak jest.

Jako obywatele oczekiwalibyśmy, że mapy potrzeb zdrowotnych pokażą, gdzie i ile szpitali powinno być finansowanych z naszej składki medycznej. Jakie powinny być w tych szpitalach oddziały, jaka kadra i jakie urządzenia, żeby - jak przyjdzie na nas ten zły moment - być szybko i profesjonalnie leczonym; że pieniądze z naszej składki sfinansują nowoczesne terapie. Oczekiwalibyśmy również, że pieniądze, które asygnujemy na nasze leczenie, nie będą przeznaczane na żadne inne cele - choćby najbardziej szczytne - ani też nie będą marnotrawione.

SGA opracowała specjalny system komputerowy analizujący potrzeby zdrowotne w Polsce. Napełniliśmy go danym o lokalizacji szpitali, wielkości kontraktów, danymi epidemiologicznymi, liczbami i miejscem zamieszkania obywateli naszego kraju, odległościami i czasami transportu. Wszystko to połączyliśmy dla łatwej prezentacji na ekranie i symulacji zmian. Precyzja analizy sięga do każdego szpitala, każdej specjalności, i mieszkańców każdego kilometra kwadratowego Polski.

Celem programu była ocena dopasowania naszych szpitali do realnych potrzeb zdrowotnych Polaków i możliwość symulacji zmian w organizacji szpitali dla efektywniejszego leczenia mieszkańców. Okazuje się, że to, co mamy, słabo zaspokaja potrzeby mieszkańców, a spora część potencjału marnuje się.

Prezentujemy wyniki dla dwóch zakresów: chirurgia ogólna i udary mózgu, które dobrze ilustrują problemy sieci szpitali.

Chirurgia ogólna – za dużo, za mało, za gęsto?

Sprawdziliśmy, ile placówek medycznych ma podpisaną umowę z NFZ na chirurgię ogólną. Pokazuje to mapa poniżej. Jest 506 podmiotów z kontraktami rocznymi na chirurgię w wielkości od 18 tys. zł do  ponad 30 mln zł. 470 oddziałów chirurgicznych miało kontrakt powyżej 1 mln zł. To wypada po  prawie 30 oddziałów chirurgicznych na województwo. Średnia odległość od mieszkańca Polski do  oddziału chirurgicznego, to 7km! Średni czas dojazdu wynosi 13 minut (mierzone porządnie, według nawigacji!!). Niecałe 250 tys. Polaków ma dojazd dłuższy niż 40 min, w tym tylko 4  tys.  dojeżdża w godzinę. Wszystko świetnie, tylko czy nas na to stać? Czy nas stać na taką rozrzutność! Oznacza to przecież, że w każdym szpitalu musimy mieć chirurgów, sale operacyjne, tomografy, anestezjologów i setki innych wymogów niezbędnych w nowoczesnej chirurgii.

Żeby oddział chirurgiczny mógł pracować 24h x 7 dni w tygodniu, potrzeba 8 chirurgów. To  minimalna liczba niezbędna do obsadzenia dyżurów, świąt, urlopów i do wykonywania operacji. Ośmiu chirurgów w ciągu roku wypracowuje minimum 5 mln zł liczonych według NFZ.

Tylko 150 oddziałów chirurgicznych ma kontrakt powyżej 5 mln zł. Czyli tylko 150 oddziałów może w pełni wykorzystać swoją kadrę i zasoby chirurgiczne. Pozostałe 350 marnotrawi swój potencjał nie ze swojej winy. Aktualnie w 2/3 oddziałów chirurgicznych marnuje się sprzęt, marnują się ludzie, degenerują się umiejętności. Nasze pieniądze ze składki zdrowotnej są marnowane.

Wracając do sieci szpitali i mapy potrzeb zdrowotnych. Nie potrzebujemy oddziału chirurgicznego co  7 km, czy co 13 minut jazdy samochodem. Zgodzę się na 26 minut i średnią odległość 14  czy  20  km. Pod bardzo istotnym warunkiem, że oddział, do którego trafimy, będzie super wyposażony, będzie miał wyszkoloną kadrę i pełne finansowanie na wykonywane usługi.

Proszę spojrzeć na mapę, na to absurdalne zagęszczenie oddziałów chirurgicznych (niebieskie  pchełki). Pomarańczowe tło to czas dojazdu powyżej 40 minut. Zielone halo dookoła oddziałów to zakres populacji, na której obsługę mają one finansowanie z NFZ. Widać, że oddziały nawzajem podbierają sobie pacjentów. To nie ma sensu. Część oddziałów trzeba zamknąć, a  pieniądze przesunąć do  jednostek o najlepszej lokalizacji z perspektywy mieszkańców.

 

Udary mózgu – za daleko, za mało, nie w tym miejscu?

A teraz odwrotna sytuacja. Oddziały udarowe. Tu czas jest na wagę złota. Zbyt późno podany lek trombolityczny nie zadziała. Pozostaje twardy skrzep, a nieukrwiona część mózgu obumiera. Sama  terapia nie wymaga kosztownych sal operacyjnych, ani dużego personelu. Potrzebujemy doświadczonych lekarzy, sprzętu diagnostycznego i jak najszybszego dostarczenia pacjenta do  szpitala.

Mapa poniżej pokazuje czasy dojazdu do oddziałów udarowych w Polsce. Jak widać znaczna część mapy jest pomarańczowa i czerwona. To oznacza, że czas dojazdu przekracza 40 minut lub 60 minut. Proszę pamiętać, że to czas dojazdu w jedną stronę, więc realnie trzeba go mnożyć razy 2 zanim pacjent dotrze do oddziału, gdzie musi zostać zdiagnozowany i dopiero potem otrzyma odpowiednią terapię. Z koloru mapy wynika, że powinniśmy mieć więcej oddziałów udarowych. Niestety, to samo mówią statystyki zdrowotne: tylko 20%(!) przypadków udarów mózgu wynikających z zakrzepów i zatorów tętnic mózgowych jest leczona lekami trombolitycznymi.

I co dalej?

Powyższe przykłady pokazują dobitnie niedostosowanie organizacji ochrony zdrowia do potrzeb zdrowotnych mieszkańców. Podobne nieprawidłowości występują w każdej specjalności medycznej, oczywiście z różnym nasileniem w zależności od dziedziny i regionu kraju.

Wydaje się, że już samo przesunięcie środków między jednostkami poprawi zabezpieczenie medyczne mieszkańców, a precyzyjne analizy pozwolą na roztropne inwestycje w przyszłość.

Pytanie czy planując sieć szpitali, decydenci skorelowali swoje pomysły z realną mapą potrzeb obywateli. Odpowiedź jest przykra. Nawet, jeśli chcieli, to nie zrobili tego. Nigdy nie widzieli takich map, jak te powyżej. Nigdy nie robili takich analiz. A polityka dokończyła sprawę. Nikt nie ma siły, by  zamknąć zbędne oddziały i szpitale, bo to miejsca pracy dla wielu ludzi. Często jest to największy pracodawca w powiecie. Zamknięcie szpitala mieszkańcy odczuwają jako zamach na  ich  bezpieczeństwo i łatwo podburzyć ich do protestów, choć szukając realnej pomocy zdrowotnej, ci sami protestujący będą jechali do odległych szpitali wątpiąc o jakości szpitala, którego tak zaciekle bronili.

Bez względu na trudności i ograniczenia powinniśmy lepiej zorganizować naszą służbę zdrowia. Są  obiektywne narzędzia, są fachowcy, jest chęć, brakuje zgody. Zgoda zaczyna się od rzetelnej analizy i przyjęcia do wiadomości faktów. Powyższe analizy jednoznacznie wskazują, że potrzebujemy szybkich i głębokich zmian.

Czy zdołamy?

Oceń artykuł:
Dziękujemy za ocenę

Komentarze

300
Liczba przeanalizowanych szpitali
20,638,674
Liczba przeanalizowanych hospitalizacji
87,941,369
Liczba przeanalizowanych wizyt
74.3 mld zł
Kwota przeanalizowanych rozliczeń z NFZ