Artykuły branżowe

2011 – Co Nas Czeka?
12/092010

Autor: Marek Wesołowski

Podobno ma być więcej pieniędzy, coś koło 60 mld zł, bo mamy większy przychód.

Podobno ma być mniej pieniędzy, bo NFZ ma zaległości płatnicze i podział pieniądza nie taki.

Podobno mają reorganizować finansowanie opieki zdrowotnej, ale chyba tego nie zrobią, bo wybory.

Podobno siedzą i radzą, ale nie wiadomo co z tego wyjdzie. Dodanie pieniędzy do systemu w tym kształcie nic nie zmieni. Eksperci mówią o konkurencji w ubezpieczeniach. Rząd nie ma na to chęci, bo im pieniądze odpłyną. NFZ też nie chce konkurencji. Szpitale publiczne kombinują jak mogą, ale z pustego i Salomon...

A nadwykonania lecą! A kontrole z NFZ lecą!  A zadłużenie rośnie!

Kontraktowanie na 2011 ma się już niedługo zacząć. Szpitale czują, że będzie jak zwykle, czyli propozycja umowy, bez szans na realne negocjacje.

Umowa nie zapewni finansowania szpitala i zadłużenie dalej będzie rosło. NFZ nie chce i nie może płacić więcej, bo nie ma z czego.  A szpitale w dzisiejszym kształcie nie utrzymają się z przychodów z NFZ. Co w takim razie robić?

Trzeba zmienić rzeczywistość. Naiwne próby, jak np. kwalifikowanie prawie wszystkich pacjentów jako zagrożenie życia, są łatwe do wykrycia i skazane na niepowodzenie. Skarżenie płatników do sądu do pewnego stopnia skuteczne, bo presja publiczna jest duża, nie może być rutynowym sposobem na uzyskiwanie odpowiednich przychodów. Bierne czekanie,  na podwyższenie składki i wartości punktu może być czekaniem na Godota.

Co robić? NFZ nie zmieni nam strony przychodowej. Możemy liczyć tylko na niewielkie uzupełnienia przychodów z umów z raczkującymi dodatkowymi ubezpieczeniami i firmami oferującymi quasi ubezpieczenia jak Medicover.  Nie spowoduje to dużych zmian w położeniu szpitali. Co więcej każdy dopływ pieniądza, szczególnie prywatnego spowoduje większą kontrolę.

Dużo większy potencjał tkwi w racjonalizacji działania jednostek opieki zdrowotnej. Komercjalizacja szpitali szybko spowoduje obniżenie liczby łóżek przez ich likwidację lub przekwalifikowanie. Czy tego chcemy czy nie zacznie się płacenie za wykonane świadczenia, a nie łożenie na utrzymanie szpitala. Interes obywateli płacących składki na ubezpieczenie zdrowotne jest prosty – chcą być dobrze i na czas leczeni. Nie są zainteresowani utrzymaniem poszczególnych szpitali, oddziałów, czy miejsc pracy dla lekarzy i pielęgniarek. Aktualnie mamy presję szpitali publicznych na utrzymanie status quo. To nie ma szans!

Zmiana nastąpi i spowoduje zamknięcie części szpitali i zmniejszenie lub obniżenie rangi innych. Nie ma możliwości, żeby rynek dopasował się do potrzeb szpitali i pracujących w nich ludzi, to szpitale będą zmuszone dopasować się do rynku, potrzeb obywateli i zasobności ich portfeli.

Wszystko to oznacza ekonomizację działań i kierowanie szpitalami przez pryzmat świadczeń, które oferują pacjentom – swoim klientom. Kto potrafi wykonać usługę taniej, przy podobnej jakości, wygrywa. Nieefektywny przegra.

Rząd ma na realizację komercjalizacji według planu B zaledwie kilkaset milionów i nie wiadomo, czy nie zmniejszy tych funduszy w ramach cięć budżetowych. Kto pierwszy ten lepszy. Szpitale, które chcą odnieść sukces muszą dopasować się do rzeczywistości, a rządowe pieniądze dają szansę na miękki start.

Przykładem przystosowania mogą służyć prywatne szpitale. Zazwyczaj nielubiane przez publiczne za to, że leczą tylko proste przypadki (czytaj opłacalne), a trudne (nieopłacalne) odsyłają do publicznych.

Ale to właśnie jest racjonalne zachowanie na wolnym rynku. Robię to co mi się opłaca.

Zastanówmy się jak to działa. Okazuje się, że medycyna nie jest jednorodna w swoim działaniu. A pomijanie tego aspektu w organizacji służby zdrowia niesie za sobą obniżenie efektywności ekonomiczniej.

Czy prosta operacja przepukliny lub wyrostka ma być robiona w klinice przez profesora, czy w wąsko specjalizowanej placówce medycznej poświęcającej 100% swojej mocy i umiejętności na przepukliny i wyrostki?

Odpowiedź jest jedna: profesor w klinice nie powinien robić prostych przepuklin i wyrostków, z kilku powodów:

  1. Profesor i cały jego zespół ma mniejszą wprawę w tych operacjach niż chirurg w wyspecjalizowanej placówce, który robi 1000  takich operacji rocznie, a profesor robi ich 50.
  2. Profesor i jego zespół mają wysokie kwalifikacje i wyposażenie konieczne dla skomplikowanych zabiegów, których wspomniany chirurg nie potrafi lub nie ma środków do wykonania.
  3. Koszt profesora jest znacząco wyższy, a organizacja pracy jego zespołu nie jest nastawiona na masową „produkcję” identycznych zabiegów.

I odwrotnie czy każdy szpital powinien podejmować się trudnych i skomplikowanych terapii? Oczywista, negatywna odpowiedź,  może być wsparta powyższymi argumentami wziętymi „a rebours”

Wynika z tego, że mamy dwa rodzaje medycyny i dwa rodzaje świadczeń:

  1. Proste i dobrze zdefiniowane leczenie przypadków, których zdiagnozowanie nie budzi wątpliwości. (np. wspomniana przepuklina, kamica żółciowa, nadciśnienie, cukrzyca, itp.).
  2. Trudne przypadki, tak do zdiagnozowania jak i do leczenia.

Używając codziennych porównań: z jednej strony mamy dr Hause’a z wiedzą, intuicją medyczną i olbrzymim zapleczem diagnostyczno-terapeutycznym, a z drugiej linię montażową Toyoty, z której co minutę wypuszcza się wyleczonego pacjenta.

Dr House ma być płacony za godzinę swojej pracy i jest bardzo drogi, dlatego powinny do niego trafiać tylko rzeczywiście trudne przypadki. A przy ograniczonym budżecie na niewielu dr House’ów możemy sobie pozwolić. Jeśli zadbamy, żeby trafiały do niego tylko rzeczywiście trudne przypadki, nie będzie źle. Co więcej dr House nie gwarantuje wyniku leczenia, a jedynie swoje zaangażowanie i czas, ale biorąc pod uwagę jego umiejętności i wyposażenie wierzymy, że uratuje szereg pacjentów, a wydane pieniądze są tego warte.

Linia montażowa rządzi się innymi zasadami. Tu liczą się wyłącznie wyniki i niski koszt. Pacjent na pewno będzie zdrowy lub przyniesiemy mu ulgę w jego dolegliwościach. Należy to zrobić sprawnie, bez ryzyka i zbędnych kosztów. Powtarzalność wyników jest najważniejsza  - tego oczekują pacjenci. Płaci się, za wynik (zdrowie) i oczekuje gwarancji jakości. Brak oczekiwanego wyniku wyklucza zapłatę. Czyli płacimy „od sztuki”, a nie „od godziny”.

Te dwa skrajnie różne podejścia są aktualnie w publicznych szpitalach całkowicie pomieszane. Fachowcy od szybkiej produkcji przy taśmie montażowej przerywają pracę, żeby grać rolę dr House’a, a dr House nieporadnie próbuje zająć ich miejsce przy zdrowotnej taśmie montażowej, powodując organizacyjną czkawkę. To samo dzieje się z urządzeniami diagnostycznymi i organizacją pracy.

Zamiast specjalizować się, wszyscy robią wszystko. To oznacza, że robią wolniej, drożej i często gorzej.

Rozdzielenie tych dwóch strumieni działalności medycznej natychmiast powoduje poprawę jakości (zadowolony pacjent), niższe koszty i większą dostępność leczenia.

Linię produkcyjną wdrażają zazwyczaj prywatne szpitale. Sukces ekonomiczny odnoszą nie tylko z powodu wybrania wyłącznie prostych i dobrze płaconych przez NFZ przypadków, ale dzięki wysokiej specjalizacji i w jej wyniku niskim kosztom. Każdy pracownik, każde urządzenie pracuje pod pełnym obciążeniem i w dobrze zorganizowany sposób. Powtarzalność czynności, badań, zabiegów dla podobnych przypadków, upraszcza pracę. Raz ustawiona taśma montażowa nie wymaga ciągłych zmian dla nowych i nieznanych przypadków.

Co więc nas czeka w 2011?  Dopasowanie do potrzeb rynku, lepsza organizacja pracy. Podniesienie efektywności.

Żeby to uzyskać szpitale będą musiały wprowadzić bardziej precyzyjne zarządzanie, monitorowanie konkurencji i potrzeb rynku, oraz oceny efektywności swoich działań w porównaniu do konkurencji.

 

Uwaga:

SGA oferuje Państwu nowatorskie usługi wspierające zarządzanie szpitalem. Z przyjemnością zaprezentujemy nasze możliwości w tym zakresie i odpowiemy na wszystkie pytania.

Prosimy o kontakt na tel. 81-5342105 lub adres mailowy sga@sga.waw.pl lub o skorzystanie z naszego formularza kontaktowego na stronie www.sga.waw.pl Proszę zostawić kontakt - oddzwonimy.

Komentarze

300
Liczba przeanalizowanych szpitali
20,638,674
Liczba przeanalizowanych hospitalizacji
87,941,369
Liczba przeanalizowanych wizyt
74.3 mld zł
Kwota przeanalizowanych rozliczeń z NFZ